Tajemnice żywej wody – film

Zapraszamy do zapoznania się z filmem dokumentalnym – „Tajemnice żywej wody„, pokazuje on jak tajemnicza a za razem ważna jest rola wody. W filmie uczeni z różnych krajów świata (m.in. Masaru Emoto, Leonid Izwiekow, Włail Kaznaczejew, Kurt Wüthrich) przedstawiają swoje poglądy na temat właściwości wody. Do naukowców dołączają się duchowni największych religii (m.in. prawosławny patriarcha moskiewski Cyryl I) i mówią o znaczeniu wody w ich wierze. Wypowiedzi są opatrzone komentarzem narratora, któremu towarzyszy odpowiednio dobrany obraz (kilka razy są to wydarzenia, które miały miejsce w przeszłości). Zaprezentowano też kilka doświadczeń na wodzie (m.in. wykorzystano fotografię kirlianowską i przedstawiono wpływ różnych czynników na strukturę wody). Przekazem filmu jest to, że woda potrafi przechować informacje w swojej pamięci.

o świętych źródeł w Lourdes, Medjugorie czy Fatimie pielgrzymują tłumy ludzi z wiarą, że cudowna woda ich uleczy. Podobno można jednak sprawić, by taką wodę miał na co dzień każdy z nas. Może ona nawet popłynąć z naszego kranu.

Wisiorki są wypełnione ożywioną wodą.
Czym się różni woda ze świętych źródeł od wody z rzek czy jezior? Takie pytanie zadali sobie naukowcy z grupy „Cooperativa Nuova” z Mediolanu, pod kierownictwem biologa dra Enzo Ciccolo. Pobrali próbki wody z Lourdes, Fatimy i Medjugorie i poddali je wszechstronnym badaniom. Między innymi zmierzyli częstotliwość drgań cząsteczek wody.
Okazało się, że w gruncie rzeczy jedyną cechą, która mogłaby odpowiadać za uzdrawiające właściwości wody ze świętych źródeł, są właśnie drgania jej cząsteczek. We wszystkich próbkach wyodrębniono siedem częstotliwości drgań o różnym natężeniu, a tym samym o różnej skuteczności. Jednak dopiero doświadczenie z wodą z mediolańskiego wodociągu umieszczoną obok naczynia z wodą z Medjugorie było ekscytujące. Gdy bowiem po pewnym czasie zbadano wodę z kranu, miała ona tę samą częstotliwość drgań, co woda z cudownego źródła.
Badania te dowiodły, że szalone idee Victora Schaubergera oraz jego następcy, Johanna Grandera, nie są czczym wymysłem. Nawet martwą wodę można ożywić za sprawą wymiany informacji.
Niezniszczalna pamięć wody
Wszyscy wiemy, że leki homeopatyczne działają, choć wielu naukowców temu zaprzecza. Twierdzą oni, że substancje czynne w tych specyfikach są rozcieńczone tak bardzo, że właściwie ich tam nie ma. A przynajmniej są nie do wykrycia, co oznacza, że jest ich mniej od tzw. liczby Avogadra (liczby jednakowych cząsteczek zawartych w molu danej substancji). A skoro jest ich mniej, nie mają prawa działać.
Leki homeopatyczne jednak działają. W jaki sposób?
Francuski biolog Jacques Benevista, badając działanie leków homeopatycznych, odkrył, że woda ma jakby fizyczną pamięć. Oznacza to, że jeśli rozpuścimy w niej jakąś substancję, a potem będziemy roztwór rozcieńczać, dolewając doń dużo wody, to mimo wszystko nadal będzie miała ona właściwości stężonego roztworu (jakkolwiek nie tak silne, i oto właśnie chodzi).
Jednak ta cecha wody, tak przydatna w przypadku homeopatii, jest groźna, jeśli weźmiemy pod uwagę zanieczyszczenia. Okazało się bowiem – co potwierdziły nie tylko badania Benevista, ale i innych fizykochemików francuskich i amerykańskich – że nawet gdy analizy chemiczne nie wykryją skażeń w mechanicznie odfiltrowanej wodzie, to badania fizyczne wykazują, że woda drga w sposób charakterystyczny dla substancji, które były w niej rozpuszczone. Taka woda nadal szkodzi żywym organizmom.
Niemiecki fizyk Wolfgang Ludwik, doradca Światowej Fundacji Badań w Los Angeles, również sformułował tezę, że woda ma pamięć, czyli potrafi przechowywać raz wbudowaną informację na poziomie odpowiedniej częstotliwości i, co więcej, może tę informację przekazywać innym układom, np. organizmom żywym. Ludwik udowodnił doświadczalnie, że woda skażona czy to związkami chemicznymi, czy bakteriami nawet po oczyszczeniu wysyła fale elektromagnetyczne o długościach charakterystycznych dla szkodliwych substancji, niby już usuniętych. A ponieważ przekazuje te drgania innym układom, skaża je.
Wynika z tego, że woda z naszych wodociągów, choć nie zawiera już szkodliwych związków, nadal nas zatruwa, bombardując nasze ciała, które w 80% składają się przecież z wody, niszczycielskimi drganiami usuniętych trucizn, zapamiętanymi przez wodę.
Dr Ludwik daje nam jednak nadzieję – okazuje się, że można zniszczyć niepożądaną informację zapisaną w wodzie za pomocą laserów lub promieniowania rentgenowskiego (wtedy jednak tworzą się w niej związki toksyczne). Można też zrobić to za pomocą ultradźwięków lub w sposób naturalny – nadając wodzie ruch spiralny.

Wodne perpetuum mobile
Niezwykły, ożywiający ruch spiralny wody odkrył Victor Schauberger, żyjący na przełomie XIX i XX wieku naukowiec i zwolennik życia zgodnie z prawami natury. Twierdził on, że nauka i technika idą w złym kierunku, wykorzystując siłę eksplozji (wybuchu, rozproszenia), gdy tymczasem naturalną siłą przyrody jest implozja – zapadanie się, czyli przekształcanie wielkich ilości materii o niskiej jakości w zagęszczoną materię wysokiej jakości. W przyrodzie ten system doprowadzony jest do doskonałości.
Dzięki sile implozji woda ma moc przekazywania uzdrawiającej informacji organizmom chorym.
W naturalnie przepływającej wodzie tworzą się wiry, pozwalające jej oddychać i chronić życie. Gdy do takiej wirującej wody napuścimy innej, martwej, zostanie ona ożywiona, zregenerowana.
Siła implozji ma tak ogromną moc, że nikną przy niej wszelkie inne źródła energii. W swoim pracowitym i pełnym przygód oraz walki z biurokracją życiu Schauberger miał wiele zwycięstw, choć niektóre były gorzkie. Jednym z jego ulubionych pomysłów było wykorzystanie siły implozji w pracy silnika, który by działał bez źródła energii. Takie swoiste perpetuum mobile.
W 1943 roku, kiedy II wojna światowa była w pełnym rozkwicie, Schauberger wykonał plany latającego spodka napędzanego silnikiem implozyjnym. Próby przeprowadzone w warsztatach zbrojeniowych w Zagłębiu Ruhry były tak obiecujące, że SS zwolniło Schaubergera z wojska, by mógł dalej pracować nad projektem.
Na szczęście nie zdążył go ukończyć. Po wojnie Amerykanie skusili go, by przyjechał do USA i pracował dla nich w tajnych laboratoriach. Pojechał z synem, Walterem, oraz z wszystkimi planami. Być może zostałby tam do końca życia, gdyby nie to, że Amerykanie chcieli wymusić na nim zgodę, aby wszystko to, co wymyśli, stało się wyłączną własnością armii USA. Odmówił. Pozwolono mu wrócić do Niemiec tylko pod warunkiem, że zostawi w Stanach wszystkie plany i projekty. Załamany, zmarł kilka dni po powrocie do ojczyzny, 25 września 1958 roku.

 

Dodaj komentarz